poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 3

W końcu koła samolotu dotknęły mojej własnej Ziemi Obiecanej.
Wiedziałam, że to tutaj chcę spędzić resztę życia.
Ale niestety, mogłam zadowalać się urokami Barcelony tylko przez dwa tygodnie.
Wysiadłam z samolotu łapczywie nabierając do płuc Barcelońskiego powietrza.
Było przecudownie.
Moją twarz pieściły delikatne promienie zachodzącego słońca.
Niebo miało wszystkie możliwe ciepłe kolory.
Przez czerwień do delikatnego żółtego.
Stałam wpatrzona w niebo aż w końcu Max popchnął mnie delikatnie abym się ruszyła.
Przeszłam do autobusu a ten zawiózł nas przed drzwi lotniska.
Wchodząc szturchnęłam Maxa i Michaela w żebra i rzuciłam tylko:
- Nareszcie, co?
Obaj uśmiechnęli się do mnie.
Rozumiałam ich bez słów a przecież znałam ich tak krótko.
Ruszyliśmy przed siebie aby zająć najlepsze miejsca przy taśmie, na której miały pojawić się nasze walizki.
Czekaliśmy dobre półtorej godziny, aż w końcu się pojawiły.
Zwinnie zrzuciłam moją walizkę z taśmociągu i udałam się do wyjścia.
Przed lotniskiem rozglądałam się za busem, który zawozi ludzi z lotniska do hotelu, w którym miałam się zatrzymać.
Mój niezawodny wzrok się czasem przydaje.
Poczekałam jeszcze chwilę na Maxa i 'Majkela'.
Do tego hotelu jechaliśmy tylko my.
Dojazd nie zajął nam dużo czasu.
Było to raptem piętnaście minut.

~~~~

Wysiedliśmy z busika, zabraliśmy swoje walizki i wspięliśmy się po schodach, aby wejść do budynku.
Hotel był piękny.
Jego wygląd jest nie do opisania, serio.
Podeszłam do recepcji aby się zameldować i otrzymać klucz do pokoju.
- Pani Isabel Yazmin Canales? - spytała uśmiechnięta, młodziutka recepcjonistka.
- Tak, to ja. - odpowiedziałam.
Rita, bo tak miała na imię długo szukała czegoś w komputerze.
Najprawdopodobniej sprawdzała, czy aby na pewno mam rezerwację w tym hotelu.
W końcu po około piętnastu minutach powiedziała:
- Oto pani klucz. - i podała mi go.
Kiedy w końcu dotarłam przed drzwi prowadzące do mojego pokoju zauważyłam, że moje bagaże już tam stoją.
Przekręciłam kluczykiem i zaniemówiłam.
Mój pokój był niesamowity.
Duży, było w nim sporo miejsca.
Nie odsłaniałam zasłon.
Chciałam najpierw się wypakować i umyć.
Po wzięciu zimnego prysznica, przebraniu się i uczesaniu oraz wypakowaniu wszystkiego do szafy, postanowiłam w końcu ujrzeć widok za oknem, który miał mi towarzyszyć przez dwa tygodnie.
Chwyciłam zasłony i sprawnym ruchem odsłoniłam je.
To, co zobaczyłam było niesamowite...

~~~~

Tak, właśnie tak.
Mój widok z balkonu rozciągał się na Camp Nou.

Najbardziej fantastyczny stadion na świecie.


Camp Nou. ♥

___________________________________

No co.
Mamy rozdział trzeci.
Czwarty rozdział już za chwilkę.
Nad piątym jeszcze pracuję *ja odpowiedzialna*.
Pozdrawiam każdego, komu będzie się chciało czytać moje wypociny. c:
xx.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz