niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 11

Obudziłam się o dwunastej.
Trening miał zaczynać się o trzynastej.
Wyraźnie czułam, że ktoś leży obok mnie.
Odwróciłam się i zobaczyłam Neymara, który wtulał się we mnie.
Zbudziłam go delikatnym pocałunkiem.
- Słuchaj, jeżeli chcesz zdążyć na trening to musisz wyrobić się w godzinę. - szepnęłam mu do ucha.
Podskoczył jak oparzony i pognał do łazienki.
Wiedziałam, że długo stamtąd nie wyjdzie więc od razu zabrałam się za szykowanie mu i sobie ubrań.
Przebrałam się i pościeliłam łóżko.
Zabrałam się za pakowanie torby.
Wrzuciłam do niej bidon z piciem, zapasową koszulkę i parę korków dla mnie.
Miałam nadzieję, że Ney nie pogniewa się, że je sobie pożyczam.

~~~


Było za dwadzieścia pierwsza.

Ney wybiegł z łazienki, złapał mnie w locie za rękę i razem biegliśmy do samochodu.
Kiedy już do niego wsiedliśmy, odrobinę się uspokoił.
Wiedział, że teraz już na pewno zdąży.
Przekręcił kluczyk i ruszyliśmy na Camp Nou.
Po drodze podziwiałam wiele ślicznych widoków.
Uśmiechałam się całą drogę.
Wiedziałam, że w końcu polepszę kontakty z resztą drużyny i Tatą. 

~~~


Dojechaliśmy na miejsce o równej trzynastej.

Wszyscy rozgrzewali się na stadionie, tylko Ney jak zwykle się spóźnił.
Wpadł do szatni i zaczął się przebierać najszybciej jak potrafił.
Wybiegł na boisko i zaczął biegać z nadzieją, że trener nic nie zauważył.
Ja poszłam usiąść wygodnie na trybuny.
Niestety, jego sprytne zatuszowanie spóźnienia nie udało się.
Tata natychmiast go zawołał.
- Słuchaj, jeszcze jedno takie spóźnienie i przysięgam Ci, że będziesz miał karne treningi CODZIENNIE - spojrzał na niego groźnie.
Ney skruszony wyjaśnił, że z nim zamieszkałam i że wiadomo, jak to jest.
Przy okazji odpowiedział już na kolejne pytanie Taty, kim jestem i dlaczego z nim przyszłam.
Oczywiście zrozumiał i przeprosił Neya za to, że tak wybuchł.
Zeszłam na dół i zaczęłam rozmowę.
Dobrze nam się gadało.
Razem naganialiśmy drużynę i kazaliśmy robić im różne ćwiczenia.
Po rozgrzewce wszyscy padli na trawę a my z Tatą przybiliśmy sobie piątkę.
- Wstawać, nie obijać się! Jeszcze mnóstwo pracy przed nami! - zaczęłam krzyczeć na nich.
- Litości pani trener, prosimy.. - jękneli zawodnicy chórem.
Popatrzyłam na nich z udawanym politowaniem.
- Jeżeli chcecie dobrze zagrać to musicie ciężko trenować. - powiedziałam z powagą.
Wszyscy spojrzeli na mnie.
Alexis wstał i powiedział:
- Prawda. Śliczna dobrze gada! - podszedł do mnie i dodał - pamiętaj, moje serce jest nadal... - i w tym momencie przerwał mu Ney, który uderzył go w bark.
I zaczęli się gonić.
Wszyscy do nich dołączyli.
Nawet Leo i Geri, którzy nigdy wcześniej nie wykazywali takiego entuzjazmu.
Ja z Tatą patrzyliśmy na nich zmartwieni.
Skoro treningi mają tak przebiegać, to nie dadzą sobie rady.
Widziałam, że był zmartwiony.
Natychmiast wzięłam sprawy w swoje ręce.
Zatrzymałam całą tą wesołą gromadkę i zaczęłam im wytykać wszystko.
Cała drużyna stała w szeregu ze skruszonymi minami.
Widziałam, że wezmą się porządnie za treningi.
Kazałam im biegać 50 kółek dookoła boiska - biegali.
3 serie po 50 pompek i przysiadów - robili 3 serie nawet po 60.
Teraz mieli rozegrać mały mecz między sobą.
Piętnaście minut miała trwać jedna połowa.
W pierwszej drużynie zagrali:
Valdes, Ney, Geri, Bartra, Xavi, Tello, Adriano, Jona, Alves i Alexis.
A w drugiej:
Pinto, Leo, Puyol, Mascherano, Montoya, Fabsio, Iniesta, Busquets, Song i Pedro.
Kapitanami byli Ney i Leo.

~~~


Zaczął się mecz.

W pierwszej połowie prowadziła drużyna Neya, 2:0.
Bramkę strzelił on i Alexis.
W drugiej połowie losy drużyny przeciwnej trochę się odwróciły.
Leo trafił z połowy boiska zdobywając tym sposobem symboliczną bramkę dla swojej drużyny.
Przegranym miałam wymyślić karę.
Było to 10 okrążeń wokół boiska, 20 przysiadów, 10 brzuszków i 30 pompek.
Nie chciałam być za surowa.
Widziałam, że są zmęczeni.
Po ciężkim treningu Tata zawołał mnie do siebie.
Podziękował mi z całego serca za to, że w końcu ktoś okiełznał drużynę.
Dodał jeszcze, że muszę przyjść na następny trening.
Wiedziałam, że nie mam nic do powiedzenia.
Zgodziłam się więc i poszłam pogratulować chłopakom oraz powiedzieć im coś ważnego.
Z szatni słyszałam krzyki, śpiewy i śmiechy.
Weszłam i rozejrzałam się.
Wszędzie latały koszulki, spodenki i skarpetki.
Obok mojej głowy przeleciał nawet but.
W sumie, nie zdziwiło mnie to.
Zaśmiałam się pod nosem i przeszłam do chłopaków.
- Chłopaki, dlaczego robicie to Tacie... - spojrzałam na nich.
- Ale co? - spojrzał na mnie Bartra, jedyny odważny.
- Wygłupiacie się. Przecież doskonale wiecie, jak ważne są dla niego wygrane. Jesteście dla niego jak synowie, mówił mi to dzisiaj...
Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Jak synowie? - odezwał się Alves.
- Tak, jak synowie. - odparłam.
Wszyscy spojrzeli tępo w podłogę.
Widać było, że zrobiło im się przykro z powodu ich zachowania.
- Chyba wypadałoby coś mu powiedzieć, prawda? Wzrokiem wklejonym w podłogę nic nie zdziałacie. - powiedziałam z lekką złością.
Spojrzałam na nich.
- A tak poza tym, gratulację. Dobrze Wam dzisiaj poszło...
I w tym momencie wyszłam z szatni.
Oni wyszli za mną.
Tata akurat ubierał kurtkę.
Każdy piłkarz go przeprosił a ja - byłam wzruszona.
Widziałam, że ich przeprosiny płyną ze szczerego serca.

~~~


Późna noc.

Leżałam już w łóżku.
Obok mnie smacznie spał Ney, w którego wtuliłam się mocno.
Nagle z dołu rozległo się pukanie do drzwi.
Nie chciałam budzić Neya, więc powoli i delikatnie wyślizgnęłam się z jego objęć i zeszłam na dół zaspana.
Przeczesując włosy palcami otwarłam drzwi.
Stał przed nimi Alexis...
__________________________________

Coraz bardziej podoba mi się pisanie rozdziałów i robię to z coraz większą przyjemnością.
Kusi mnie, żeby jeszcze dzisiaj wstawić dwunastkę.
Niektórzy może zauważą zmiany w nagłówku.
W dalszych rozdziałach dowiecie się, dlaczego.
Barca wczoraj przegrała.

Ale i tak na zawsze zostanie najlepszym klubem. ♥

                                                        


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz