wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 5

Jakimś magicznym cudem udało mi się umknąć ochronie.
Nie chciałam sprawiać jakichś większych problemów, więc starałam się jak najszybciej i najciszej znaleźć się na trybunach, które były całkowicie puste.
Rozejrzałam się dookoła z zachwytem.
Camp Nou, na którym nie odgrywał się teraz żaden mecz był przepiękny.
Idealnie ustawione granatowo-bordowe i gdzieniegdzie żółte krzesełka, z których utworzone były napisy "FC Barcelona" i "Més que un club".
Z tym wszystkim idealnie komponowała się soczyście zielona murawa.
Moje chwile ciszy coś przerwało.
Nie coś, ale raczej ktoś.
Jakaś osoba złapała mnie za ramię i odwróciła do siebie, aby zobaczyć moją twarz.
To był On.
On, znaczy Neymar.
Piłkarz, do którego mam ogromną słabość i na jego widok miękną mi kolana stał przede mną i wpatrywał się w moje oczy.
- Cześć. Nie chciałbym być niemiły ale.. Co ty tu tak właściwie robisz? - spojrzał na mnie tym swoim cudownym wzrokiem.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc wydukałam tylko:
- Ne.. Ne.. Ney.. Neymar. - odwzajemniłam jego spojrzenie.
Ale to moje wyglądało raczej jak spojrzenie lwa, wpatrującego się w kawał mięsa.
Ney tylko zaśmiał się i wyprowadził mnie na zewnątrz po czym dodał:
- Nie pozjadaj tylko much - puścił oczko i zniknął.
Chwile po jego odejściu uszczypnęłam się aby sprawdzić, czy nie śnię i nic.
Nadal stałam w tym samym miejscu oszołomiona tym, co się przed chwilą stało.
Postałam tak sobie jeszcze pół godziny i przypomniałam sobie, że przecież miałam spacerować.
Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do hotelu i się przespać bo byłam pewna, że mam zwidy i to słońce tak na mnie działa.

~~~

Obudziłam się około godziny dziewiętnastej.
Na zewnątrz było prawie ciemno.
Tylko ostatnie promyki słońca pokazywały się za horyzontem.
Przetarłam oczy i przeciągnęłam się.
W moim brzuchu niemiłosiernie burczało więc wiedziałam, że najwyższa pora skorzystać z kolacji.
Przebrałam się więc w szorty, bluzkę Barcy, jakieś wygodne trampki i wyszłam z pokoju.

~~~

Najedzona i zmęczona całym dniem chciałam iść spać, lecz przez wiele godzin kręciłam się po łóżku.
Wiadome było, dlaczego.
Nie mogłam zapomnieć o spotkaniu z piłkarzem, który pojawia się w moim co drugim śnie.
Ponownie wybrałam się na spacer, aby jeszcze kilka/kilkadziesiąt minut pooglądać sobie Camp Nou, tym razem od zewnątrz.
Dotarłam na miejsce.
Wieczorem CN wyglądał jeszcze lepiej, niż kiedy było jasno.
Kiedy tak przechodziłam się wzdłuż budynku zauważyłam, że ktoś właśnie zmierza w moim kierunku.
Ponownie zobaczyłam Neymara.
Byłam zaskoczona ponieważ myślałam, że zobaczę go ponownie dopiero na meczu.
W końcu chłopak podszedł do mnie i rzucił z uśmiechem:
- Uparta jesteś. - spojrzał się na mnie tymi swoimi głębokimi, brązowymi oczami.
Zaśmiałam się i odpowiedziałam mu:
- Chciałbyś.
Popatrzył w moją stronę ze zdziwieniem i odpowiedział:
- To Ty coś mówisz? - i ponownie się zaśmiał.
Byłam wniebowzięta.
Najprzystojniejszy piłkarz prowadził ze mną konwersację dłużej, niż zazwyczaj robiła to każda inna osoba.
Spojrzałam na niego, udając obrażenie i zrobiłam smutną minę.
On natychmiast zareagował i dopowiedział:
- Oczywiście wiedziałem, że tak. Nie chciałem Cię urazić czy coś. Tak w ogóle, to Neymar jestem. - widać było, że jest z tego dumny, więc nie chciałam być gorsza.
- Isabel.. - uśmiechnęłam się z dumą, zupełnie jak on.
Uścisnął delikatnie moją dłoń i pocałował ją.
- Miło mi poznać, panno Isabel. - powiedział z powagą.
Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, więc wiadomo jaka była moja reakcja.
Zapomniałam już zupełnie o tremie i o tym, że jest piłkarzem.
Po kilkugodzinnym spacerze przeplatanym z rozmowami traktowałam go jak zupełnie innego człowieka.
Normalnego, miłego i z poczuciem humoru chłopaka, z którym można gadać o wszystkim.
Niestety, musiałam już wracać do hotelu.
Byłam okropnie zmęczona.
Przed powrotem wymieniliśmy się jeszcze numerami telefonów.
Męczyło mnie tylko jedno.
Skąd wiedział, że na mnie wpadnie...
To pewnie zawsze pozostanie tajemnicą.
Najbardziej cieszyłam się z tego, że udało mi się nawiązać kontakt z moim obiektem zainteresowania, którego podziwiałam jeszcze za czasów gry w Santosie.
Najwyższa pora zakończyć ten cudowny dzień i pogrążyć się w śnie.
W końcu jutro czas na mecz...


___________________________________

Proszę bardzo.

Udało mi się stworzyć rozdział piąty.
Ta część powstała specjalnie z dedykacją dla Jessici, mojej ukochanej siostry. ♥
Obiecałam Ci to, więc trzymaj.
Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Rozdział szósty już niedługo, obiecuję.
Dobrej nocki, xx.

                                                                     


No, dzisiaj gramy.
Dajcie z siebie wszystko chłopaki. ♥



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz