środa, 26 lutego 2014

Rozdział 14

Rano obudził mnie jakiś hałas na dole.
Leżałam na łóżku przykryta kołdrą.

Byłam zdziwiona, bo zasypiałam przecież na podłodze.
Wiedziałam, że to sprawka Alexisa.
Chciałam zejść na dół sprawdzić, co On tam robi ale po prostu mi się nie chciało.
Próbowałam sięgnąć pilota, który leżał przy łóżku.
Niestety, wszystko tak potwornie bolało mnie po bitwie na poduszki, że nie dałam rady.
Ale nagle ktoś zjawił się w moim pokoju.
Był to Sanchez ze śniadaniem.
Na jego widok uśmiechnęłam się i od razu usiadłam na brzegu łóżka.
- Co dzisiaj mamy w ofercie szefa kuchni? - spojrzałam na niego.
On przyglądał się przez chwilę tacy i wydawało mi się, że układa sobie menu.
- Dziś specjalnie dla Pani jajecznica, sałatka z warzyw i szklanka soku. Na deser ciastko czekoladowo-waniliowe. 
Podeszłam do niego i od razu go pocałowałam.
Należało mu się za ten wysiłek.
Widziałam, że włożył dużo pracy w przygotowanie tego.
Na stoliku obok zauważyłam ogromny bukiet czerwonych róż.
W całym pokoju unosiła się przyjemna, delikatna woń kwiatów.
Alex podał mi tackę a ja zaczęłam jeść.
Wszystko było przepyszne.
Potem poszłam umyć zęby, przebrać się i ogarnąć.
Stanęłam przed lustrem.
Twarz orzeźwiłam sobie chlapnięciem zimnej wody.
Otarłam twarz miękkim ręcznikiem  i nałożyłam na nią krem.
Następnie przyszedł czas na zęby.
Na moją czarną szczoteczkę nałożyłam sporą ilość pasty i zaczęłam szorowanie.
Po piętnastu minutach poranną toaletę uważałam za zaliczoną.
Przyszedł czas na makijaż.
Składał się on głównie z tuszu do rzęs i błyszczyku.
Włosy upięłam w luźny kok.
Ubrałam się w czarne, długie legginsy, białą, luźną koszulkę i czarne vansopodobne trampki.

~~~

Na dole siedział Alex.
Grał w Fifę i był wyraźnie zdenerwowany, bo przegrywał 0:1.
Obok niego siedział Jona.
Triumfalnie się uśmiechał po zdobyciu tego jednego gola.
- Jonathan, jak miło mi Cię widzieć. - podeszłam do niego.
- Isabel, cześć! - wyszczerzył się na mój widok.
Przerwał grę i wstał aby mnie przytulić na przywitanie.
Alexis chrząknął.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
Lubiłam, kiedy był taki zazdrosny.
Wyrwałam się z objęć Jony i ruszyłam zająć miejsce obok mojego ukochanego.
Usiadłam i przyglądałam się ich grze.
Na ich twarzach wyraźnie malowały się emocje.
Miałam wrażenie, że przeżywają tą grę tak, jak każdy prawdziwy mecz.
W przerwie poszłam do kuchni, aby nalać im coś do picia i przynieś jakieś przekąski, bo popcorn się skończył.
Wyjęłam więc z szafki trzy szklanki i nalałam do nich coli.
W miskę wsypałam chrupki serowe i zaniosłam wszystko na stół.
- Kochana jesteś. - powiedzieli chórem i uśmiechnęli się do mnie.
Zaczęła się druga połowa.
Tyle wyzwisk, ile oni do siebie wykrzyczeli nie słyszałam nigdy.
- Ciota! - zaczął Alex.
- Frajer! - odciął się Jona.
- Nie umiesz grać!
- A Ty nie wiesz co to piłka!
- Bananowy chłopczyk!
- Idiota!
- Debil!
- Klepastar!
- Co to w ogóle znaczy? - zapytał się Alex.
Jonathan nie znał odpowiedzi więc obaj wybuchnęli histerycznym śmiechem.
Ja również nie mogłam się od niego powstrzymać.
Ich kłótnia wyglądała jakby kłóciła się dwójka dzieci w przedszkolu.

~~~

Po meczu, który zakończył się remisem 1:1 Jona i Alex siedzieli na kanapie i zajadali się resztką chrupek serowych, które były porozwalane wszędzie.
Niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi domu Sancheza.
Był to Gerard.
Miał dla nas zaproszenie na jego imprezę urodzinową.
Oczywiście musieliśmy się koniecznie na nią wybrać.
W końcu były to jego 26 urodziny.
Tyle lat ma się tylko raz w życiu.
Jona musiał już iść.
Chciał się przygotować i pojechać po prezent dla solenizanta.
Ja z Alexem siedzieliśmy jeszcze chwilę w salonie.

~~~

Podzieliliśmy się zadaniami.
Ja szykowałam mi i Sanchezowi jakieś ubrania a on pojechał wybrać prezent dla Piqué.
Sobie wygrzebałam jakąś czarną sukienkę z kołnierzykiem.
Do niej dobrałam czarne szpilki i złote dodatki.
Alexisowi wybrałam białą koszulę, na której miała być założona czarna marynarka z garnituru.
Do czarnego kompletu dobrałam ciemny krawat z cieniutkimi, złotymi liniami.
Całość połączona ze sobą wyglądała idealnie.
Zaczęłam przygotowania.
Impreza miała zacząć się za półtorej godziny.
Alexisa wciąż nie było.
Ale wiedziałam, że on zawsze szybko się przygotowuje.
Umyłam włosy i wyprostowałam je.
Makijaż poprawiłam, usta pomalowałam czerwoną szminką.
Na końcu ubrałam sukienkę i byłam już gotowa do wyjścia.
Tymczasem przed domem zauważyłam auto Sancheza.
Wszedł do pokoju, podszedł do mnie i zamruczał mi do ucha:
- No no, Isabel, pięknie dziś wyglądasz. Z resztą, jak zwykle. - po czym sam zabrał się za przygotowania.
Wyszedł z łazienki po 30 minutach poprawiając krawat.
- Co mu kupiłeś? - zapytałam ciekawa.
Oboje wiedzieliśmy, że Geri miał zamiłowanie do nietypowych gadżetów.
- Odwiedziłem sklep z gadżetami i kupiłem mu grający krawat, pikselowe rękawice do gotowania bo to w końcu zdolny kucharz jest, i cukierkowe stringi. - uśmiechnął się.
- Krawat-okej, rękawice-okej ale CUKIERKOWE STRINGI?! - spojrzałam na niego - PO CO MU CUKIERKOWE STRINGI?!
- Żeby Shaki przeżyła z nim niezapomnianą, słodką noc.
Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam głośnym śmiechem.
Próbowałam sobie wyobrazić Gerarda w cukierkowych stringach.

~~~

Dochodziła dwudziesta - godzina rozpoczęcia imprezy.
Wsiedliśmy do czarnego Lamborghini Alexa i wyruszyliśmy w drogę.
Dojazd do domu Piqué nie zajął nam dużo czasu.
Kiedy byliśmy już na parkingu zauważyłam, że w środku palą się różnokolorowe światełka.
Zapukaliśmy do drzwi.
Otworzyła nam Shaki z Milanem na rękach.
- Witajcie. - uśmiechnęła się promiennie i wyściskała nas - jesteście pierwsi, Alexowi nie zdarza się to często.
Geri bawił się w DJ'a.
Cały czas zmieniał piosenki.
Ja i Alex złożyliśmy mu życzenia i podarowaliśmy prezent.
Otworzył go i omal nie tarzał się na ziemi ze śmiechu.
Nie dziwiłam mu się.
W końcu cukierkowe gacie to nie byle jaki prezent...
Gerard zniknął gdzieś na górze.
Ja z Shaki poznosiłyśmy przekąski a Alex bawił się z Milanem na dywanie w salonie.
Na stole stały już talerze z jedzeniem i alkohol.
Do drzwi zadzwonili następni goście.
Nagle zauważyłam, że ktoś zbiega ze schodów.
Był to Geri przebrany w... CUKIERKOWE STRINGI.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
Nawet on śmiał się sam z siebie.
Podszedł do drzwi tanecznym krokiem i przywitał gości.
Byli to Sergio, Tello i Bartra.
Wszyscy trzej zwijali się ze śmiechu.
Reszta również nie pozostała obojętna.
Nawet Leo śmiał się tak głośno, że pewnie cała Barcelona go słyszała.

~~~

Była połowa imprezy.
Z głośników nadal rozbrzmiewała głośna muzyka.
Wszyscy tańczyli już lekko pijani.
Milan spał na górze.
Opiekowała się nim wynajęta przez Shaki niania.
W końcu nadeszła pora na wolne tańce.
Zaczęłam taniec z Alexisem.
Nie zwracałam uwagi na to, co dzieje się dookoła.
Liczył się tylko on.
Po tańcach opadłam zmęczona na kanapę.
Niedaleko mnie siedział przygnębiony Neymar.
Coś ścisnęło mnie w sercu, kiedy na niego spojrzałam.
Odwróciłam szybko głowę i przypomniałam sobie, jak całował się z tą blondynką.
Miałam dość jego widoku, więc zmieniłam miejsce tak, aby go nie widzieć.
Alexis usiadł obok mnie i zaczął mnie całować.
Nie miałam zamiaru się sprzeciwiać, więc mu się oddałam.

~~~

Siedzieliśmy tam już 4 godziny.
Wszyscy patrzeli na Gerarda, który nadal tańczył w swoich gatkach.
- Wiedziałem, że to będzie udany prezent. - zaśmiał się Alex.
Kiedy zmęczyło nas siedzenie i oboje byliśmy zmęczeni postanowiliśmy wrócić do domu.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wróciliśmy.
Ja kierowałam.
Alexis niestety wypił kilka drinków i wskazane mu było zajęcie miejsca pasażera.
Zaparkowałam idealnie, pierwszy raz w życiu.
Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się na górę.
Zasnęliśmy w tym, co mieliśmy na sobie.
Nie mieliśmy nawet sił, żeby się przebrać.

~~~

Obudziłam się rano.
Zeszłam na dół, aby się czegoś napić.
Byłam już w salonie, kiedy zauważyłam, że ktoś śpi na kanapie.
Zbliżyłam się i zobaczyłam...
Jordiego.
Co on tu robił i jak się dostał do domu Alexisa pewnie pozostanie tajemnicą.
Nie chciałam go budzić więc zrobiłam to co miałam zrobić i wróciłam po cichu na górę...

__________________________________

No to jednak się nie powstrzymałam. XD

Ale przynajmniej chciałam.
Jednak przekonało mnie ładne proszenie Oliwii, której dedykuje ten rozdział.

WPADAJCIE NA JEJ BLOGA:http://fcbarcelona-marzeniasiespelniaja.blogspot.com/
Uwierzcie mi, na prawdę warto. ♥
TYM RAZEM NA PEWNO, NA 1000% OBIECUJĘ, ŻE NASTĘPNY ROZDZIAŁ BĘDZIE W PONIEDZIAŁEK.
Dobrej nocki, he. ♥


                                                                    
Moja piękna komputerowa tapeta. <3

9 komentarzy:

  1. Kolejny fantastyczny rozdział :)
    Ps. Nie wytrzymam do poniedziałku :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję. ♥
      Wytrzymasz, wytrzymasz. :D

      Usuń
  2. Jejku, jaki ten rozdział fajny. :D
    Dziękuję ♥
    Czekam z niecierpliwością na następny. Ej, ja też nie wytrzymam :c ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah no widzisz, zdarza się. :D
      Nie ma za co. ♥
      Dasz radę. :3 <3

      Usuń
  3. Świetny rozdział.
    Cukrowe gatki? Jezu, sama się z tego śmiałam. Alexis to ma pomysły... ;-)
    A co Jordi robił u nich na kanapie? Jego to w życiu bym się nie spodziewała xD
    Czekam na kolejną notkę *:

    skoki-narciarskie-to-kocham.blogspot.com
    kochajac-reczna.blogpot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak po pijaku to wiesz, każdemu się może zdarzyć. :D

      Usuń
  4. hAHAHAH tez nie mogę z tych ''cukrowe gatki'' padłam i nie mogę wstać :p
    świetny rozdział,czekam na nexta.
    na bank bd tu wpadala częsciej,bo masz fajny styl pisania
    ~~pozdrawiam Wigi <3

    aaa...jesli masz ochote to wpadnij do mnie.dopiero zaczynam :]
    http://themoordeath.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. ♥
      Ja też z pewnością wpadnę na Twojego bloga, miło się go czyta. :)

      Usuń
    2. zapraszam na nową notkę.jest już 5 rozdział :*

      Usuń