sobota, 29 marca 2014

Rozdział 19

Nie musiałam żegnać się z reprezentacją Brazylii na długo. 
Wychodząc ze stołówki uściskałam jeszcze wszystkich i udałam się do pokoju, aby odpocząć po jedzeniu.
Leżałam chwilę, ale nie mogłam tak dłużej.
Zerwałam się na nogi i postanowiłam pobiegać trochę.
Założyłam bardziej wygodne buty i wybrałam się w drogę.

~~~

Opadłam zmęczona na łóżko.
Po trzech godzinach biegania miałam do tego pełne prawo.
Moje odpoczywanie przerwało pukanie do drzwi.
' Czego znowu?! ' pomyślałam i je otworzyłam.
Stał przed nimi zadowolony Oscar.
- Stało się coś? Ktoś chory? Potrzebujesz czegoś? - spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Nie, nic się nie stało. Wszyscy zdrowi, niczego nie potrzebuję. Po prostu postanowiłem odwiedzić najlepszą sąsiadkę. - poszerzył swój uśmiech i po chwili dodał - albo w sumie.. Stało się coś fantastycznego. 
Zastanawiałam się, co tak mogło go ucieszyć.
- No więc Oscarze, co Cię tak cieszy? - rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- Po meczu wylatuję z Wami i będę współlokatorem Neymara. 
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
Ktoś, kto stał się jednym z moich najlepszych przyjaciół przez zaledwie sześć dni przeprowadza się do Barcelony.
Ucieszyłam się i przytuliłam go.
- Kiedy podjąłeś taką decyzję? 
- Wczoraj, po przemyśleniach. Nie chciałem się z Wami rozstawać i postanowiłem, że zapytam Neya o to, czy nie będę mógł pomieszkać z nim. 
On oczywiście ucieszył się i stwierdził, że nareszcie będzie miał z kim imprezować i grać w Fifę.
Oscar powiedział, że musi już spadać, żeby móc zjawić się na stadionie na czas.
Właśnie, mecz!
Miał zacząć się o dwudziestej.
Miałam jeszcze sporo czasu.
Puściłam sobie jakąś stację muzyczną w telewizji i włączyłam prostownicę.
Proste włosy spięłam w wysoki kucyk.
Poprawiłam delikatnie makijaż, przebrałam koszulkę na tą reprezentacji Brazylii i byłam gotowa.
Niczym się zorientowałam, było już wpół do ósmej.
Szybko wyszłam z hotelu i popędziłam na stadion.

~~~

Szukałam swojego miejsca na trybunach.
W końcu znalazłam je.
Usiadłam wygodnie i przyglądałam się murawie, na którą wchodzili już piłkarze.
Oscar, Neymar i Alves posłali mi uśmiechy i pomachali radośnie.
Ja odwzajemniłam ich czynności.
Chciałam wrócić do pozycji siedzącej, ale na stadionie rozbrzmiał początek hymnu Brazylii.
Stanęłam więc i zaczęłam śpiewać wraz z 60 tysiącami innych kibiców:

"Ouviram do Ipiranga as margens plácidas
De um povo heróico o brado retumbante.
E o sol da Liberdade em raios fúlgidos,
Brilhou no céu da Pátria nesse instante. [...]"

Po odśpiewaniu hymnu usiadłam.
Gwizdek sędziego rozpoczął mecz Brazylia-Japonia.
Indywidualna akcja Oscara lewym skrzydłem, który podał piłkę do Neymara zakończyła się pięknym golem, który już na początku ustalił wynik 1:0.
Japończycy pozwalają Brazylii na bardzo długie rozgrywanie akcji przed swoim polem karnym.
Luiz świetnie przyjmuje piłkę w polu karnym Japonii i decyduje się na strzał.
Udało się, kolejny gol dla Brazylii.
Cieszyłam się, że tak dobrze im idzie.
Nadszedł czas przerwy.
Piłkarze zeszli z boiska a ja wysłałam im sms'y w których pisałam, że jestem z nich dumna.
Oscar napisał, że to dzięki mnie tak dobrze im idzie.
Uśmiechnęłam się do telefonu.
Zaczęła się druga połowa.
Nie działo się w niej nic specjalnego.
Brazylijczycy sprawiali wrażenie zadowolonych z takiego wyniku meczu. 
W nonszalancki sposób rozgrywali stałe fragmenty gry.
W końcu mecz kończy się wynikiem 2:0 a sędzia ostatni raz gwiżdże.
Chłopaki zaczęli tańczyć i śpiewać z radości.
Byłam zadowolona i jednocześnie przybita.
Wiedziałam, że muszę się już z nimi pożegnać.

~~~

Kiedy kibice zeszli ze stadionu, udałam się do szatni chłopaków aby im pogratulować.
Weszłam do środka.
Było podejrzanie cicho i ciemno.
Nagle światła zapaliły się a każdy z piłkarzy miał na sobie koszulkę z napisem:
" Dziękujemy Isabel! "
Wzruszyłam się.
Chłopaki zebrali się wokół mnie i przytulili.
Było mi strasznie miło.
Nie spodziewałam się, że zrobią coś takiego.
Pogratulowałam każdemu z osobna i przy okazji - pożegnałam się.
Zostałam wyściskana tak, że przez godzinę podawali mnie sobie aby dostatecznie się ze mną pożegnać.
Wiedziałam, że już niedługo znowu ich zobaczę.
Mój dobry humor powrócił więc i uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Miałam już wychodzić na samolot, kiedy usłyszałam:
- Witamy w rodzinie, Isabel.
Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechającego się Scolariego.
Te słowa były najlepszymi, jakie kiedykolwiek usłyszałam (oczywiście zaraz po "Kocham Cię" Alexisa). 
Z selekcjonerem również się pożegnałam.
Najwyższy czas jechać na lotnisko...

__________________________________

Lalala.
Już jest 19.
Dzisiaj wyjątkowo później, ale jest taka ładna pogoda, że musiałam wyjść.
Myślałam już, że w ogóle mi się nie uda - a tu proszę.
Mam nadzieję, że się Wam podoba.
Miłego popołudnia. :* 

3 komentarze:

  1. Rozdział bardzo mi się podoba :>

    A ja uprzejmie informuję ,że zostałaś nominowana do Liebster Blog Award.
    Więcej info pod linkiem : http://themoordeath.blogspot.com/2014/03/liebster-blog-award_31.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrobiłam zaległości i czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny :)
    Czekam na nn <3

    A przy okazji zapraszam na prolog :)
    http://jordi-alba-julia-rodriguez.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń