poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 15

Kiedy czytałam książkę leżąc obok śpiącego Alexisa stwierdziłam, że już mi się znudziła.
Z przyzwyczajenia spojrzałam na ekran telefonu, który od kilku godzin był włączony.
Była godzina dwunasta.
'O cholera' pomyślałam.
Przecież chłopaki mają trening.
Zbudziłam Alexa i ostrzegłam go, że w salonie leży Alba.
Zbiegłam na dół i zbudziłam jeszcze naszego gościa.
Kiedy już wiedział, gdzie jest wpadł w panikę.
Nie wiedział, co robił na imprezie i nie miał w co się przebrać.
- Przecież nie pójdę w garniturze na trening... - spojrzał na mnie.
Sanchez był już gotowy.
Wiedział, że Jordi nie ma ciuchów więc podał mu jakieś swoje i kazał mu się jak najszybciej przebierać.
Po pięciu minutach siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy na Ciutat Esportiva.
Trening miał zacząć się o trzynastej.
Byliśmy nawet przed czasem.
Poszłam zająć miejsce obok Taty.
Przywitałam się z nim ściskając mu dłoń.
Pogawędziliśmy trochę i kazał iść mi po chłopaków do szatni.
Weszłam bez pukania, w końcu mogłam.
Omal nie oberwałam z drzwi.
Z pomieszczenia wybiegł Jona, który trzymał czyjąś koszulkę, spodenki i korki.
Za nim wyleciał Alexis w samych gaciach i skarpetkach.
Zaczęli gonić się po całym boisku.
Reszta chłopaków już biegała posłusznie i podśmiewała się z nich.
Meksykanin zaczął biegać slalomem pomiędzy siedzeniami.
Kiedy chciał uciec schodami, zaczęłam go łaskotać.
- Ej, tak nie można! - krzyknął Jonathan chichocząc przy tym jak mała dziewczynka.
W końcu puścił ubrania, które sprawnie podniósł Alexis.
Pocałował mnie jeszcze w policzek, powiedział 'dziękuję' i zniknął w szatni, aby się przebrać.

~~~

Przyglądałam się treningowi przez dłuższy czas.
Rozmyślałam nad tym, jak poprawić kondycję drużyny.
Co jakiś czas czułam na sobie czyjeś spojrzenie.
Niespodziewanie podszedł do mnie Gerardo.
Powiedział, że ma dla mnie robotę.
W sobotę miało odbyć się zgrupowanie Brazylii.
Zgodziłam się, lecz niechętnie, starając się to ukryć.
Wiedziałam, że Neymar też tam będzie.
Po treningu weszłam do szatni chłopaków i dopilnowałam, aby nikt nie zabierał sobie ubrań ani niczego innego.
Wszyscy byli grzeczni.
Nawet Jona i Alexis po tym meczu w Fifie odzywali się do siebie grzecznie.
- Chłopaki. - zaczęłam - w sobotę jadę na zgrupowanie w Brazylii.
Wszyscy spojrzeli się na mnie.
Neymar siedział bezczynnie i wiercił wzrokiem dziurę w ziemi.
Trudno, nie chciałam się nim przejmować.
Najważniejszy dla mnie był teraz Alexis.

~~~

Dni leciały bardzo szybko.
W końcu - sobota.
Wstałam rano, ogarnęłam się i przebrałam.
Do walizki wrzuciłam 'kilka' ciuchów i potrzebnych rzeczy.
Alexis odwiózł mnie na lotnisko i pożegnał.
Mieliśmy nie widzieć się przez tydzień.
Nie wiedziałam, jak dam sobie bez niego radę.
Będę tęsknić za tym jego ciepłem...
Udałam się na odprawę, potem bramki, które jak na złość - pikały jak zawsze.
Po porządnym przeszukaniu przez celników mogłam odpocząć.
Samolot miał wylatywać o 3:30, była dopiero 2:00.
Kątem oka zauważyłam, że piłkarze biegają po schodach prowadzących do samolotu w górę i w dół.
Zaśmiałam się pod nosem i udałam się do automatów, aby się czegoś napić...

~~~

Dochodziła godzina odlotu, więc autobus podwiózł mnie do samolotu.
Weszłam do środka i natychmiast zostałam przywitana.
- To pewnie nasza nowa znajoma. Nie powiem, bardzo ładna. - uśmiechnął się brązowooki, młody chłopak. 
Chłopacy zaczęli się z niego śmiać i mówić, że i tak mnie nie poderwie.
Alves powiedział mu, że jestem dziewczyną Alexisa.
Ale on nic sobie z tego nie zrobił.
Podszedł do mnie bliżej i wyciągnął rękę w moją stronę:
- Jestem Oscar. Oscar dos Santos Emboaba Júnior.
Uścisnęłam jego rękę i odpowiedziałam:
- Isabel Yazmin Canales. Ale wystarczy Is.
W szybkim tempie poznałam również resztę reprezentacji.
Wszyscy byli bardzo mili.
Nie spodziewałam się, że tak mnie polubią.
Luiz puszczał jakąś muzykę.
Cały czas repertuar się zmieniał.
W końcu kazali nam zapiąć pasy.
Zajęłam miejsce obok Oscara i Davida Luiza, czyli tych, których od razu polubiłam najbardziej.

~~~

Całą drogę przespałam na ramieniu Oscara, któremu najwyraźniej to nie przeszkadzało.
Widziałam te spojrzenia Neymara.
Cały czas miał żal i smutek w oczach.
Za każdym razem, kiedy czułam na sobie czyiś wzrok nasze spojrzenia się spotykały.
Otrząsnęłam się ze wspomnień.
Samolot już lądował.
Nienawidziłam tego uczucia, kiedy wznosił się, opadał i zakręcał.
Ale w końcu koła dotknęły pasa i byliśmy w Brazylii.
Kiedy wyszłam, natychmiast wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do mojego chłopaka.
Powiedziałam mu, że szczęśliwie dolecieliśmy i czekam teraz za walizką, która okazała się być ostatnią wrzuconą na pas.
Przekazał mi pozdrowienia od chłopaków i mówił, że tęskni za mną bardzo a nie widzieliśmy się dopiero od kilku godzin.
Przed lotniskiem stał już bus, który miał zawieść nas do hotelu w którym byliśmy zakwaterowani.
Droga nie była długa.
Hotel znajdował się 3 km od lotniska.
Podróż minęła szybko i bez żadnych problemów...

~~~
Staliśmy przed wielkim hotelem.
Budynek miał 4 piętra, całe 4 posiadało tylko apartamenty.
Piętro to było wynajęte dla nas.
Weszliśmy do środka.
Wszyscy udali się do recepcji, aby odebrać klucze do pokoi.
Ja siedziałam i czekałam, aż wszyscy odejdą.
Co jakiś czas spoglądałam w stronę recepcji aby upewnić się, że nikt się przy niej nie kręci.
W końcu po trzydziestu minutach droga była wolna.
Podeszłam do recepcjonistki po moje klucze.
Miałam pokój numer 313, zupełnie na końcu piętra.
Cieszyłam się, że będę odizolowana od chłopaków.
Wchodziłam po schodach ze swoją torbą.
Nagle zbiegł z nich Oscar i zabrał moją torbę.
- Mała, nie dźwigaj lepiej bo jakoś Ci to nie idzie. - zaśmiał się.
Wysunęłam język i spojrzałam na niego.
- Który masz numer pokoju? - zapytał, kiedy dochodziliśmy już do pierwszego pomieszczenia.
- Trzysta trzynaście, zupełnie na końcu, z daleka od was. - uśmiechnęłam się dumnie.
Spojrzał na mnie, potem na tabliczkę os swojego kluczyka i jego wzrok wlepił się we mnie.
- No niezupełnie z daleka. Ja mam pokój zaraz obok Ciebie, trzysta czternaście.
Szczerze, nawet się ucieszyłam.
Dobrze, że Oscar miał pokój obok mnie a nie na przykład Neymar.
Czyli osoba, której nienawidziłam...

__________________________________

Proszę bardzo, mamy 15 z której nie jestem jakoś specjalnie zadowolona.
I od dzisiaj oficjalnie możecie spodziewać się kolejnych w soboty.
15 jest dzisiaj, bo chcę dotrzymać danego słowa.
Obecnie jestem w trakcie pisania osiemnastki.
Także no, mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za tą beznadzieje.
:* 
+ Wczoraj wygraliśmy z Almerią. Cieszymy się? :D

                                                                                                    

4 komentarze:

  1. Jak ja jej zazdroszczę *w* Polecieć na zgrupowanie reprezentacji Brazylii! Marzenia <3
    Poznała jeszcze Davida Luiza i Oscara, mmmm <3 KOlejne moje marzenie, ehh :/
    Ale jest też On.
    Uwielbiam Neya jak tylko mogę, ale On w Twoim blogu musi być tym złym. Fuck. D'x
    O, Is ma pokój obok Oscara. No to będzie się działo :)
    Czekam do soboty *:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam od razu tym złym.
      To dopiero początek, jeszcze wszystko zdąży się zmienić. :D

      Usuń
  2. mmmmmm...fajnie jest *w*
    akcja sie toczy..poznac takie gwiazdy,to dopiero jest szczescie!
    zazdro tak troche xC
    wybacz brak polskich znakow

    zapraszam do mnie na 6 rozdzial z zycia Sary

    http://themoordeath.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń