sobota, 3 maja 2014

Rozdział 24

Po długim i pełnym emocji pożegnaniu, wróciliśmy do domu.
Podróż powrotna minęła szybko i bezproblemowo.
Była sobota - dzień urodzin Neymara.
Zanim impreza się rozpoczęła pojechałam wcześniej sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Zdziwiłam się wchodząc do mieszkania Alvesa.
Każdy element był dopracowany.
Piłkarze siedzieli tam już, zupełnie trzeźwi.
W tym również drużyna reprezentacji Brazylii, za którą się stęskniłam.
A solenizanta jeszcze nie było.
Oscar mówił, że Ney miał zadzwonić, kiedy wyjedzie z biura.
Musiał załatwić jakieś formalności.
Alexis nie mógł wytrzymać i pochwalił się już, że zostaniemy małżeństwem.
Po serii gratulacji, oklasków i wrzasków ktoś zadzwoniłam do drzwi.
- Chować się, wszyscy! - powiedział Alves tonem, którego nie mógł słyszeć Neymar.
Każdy znalazł swoje miejsce.
Za szafkami, w szafkach, pod stołem, za kanapą, za drzwiami - wszędzie.
Alves zgasił światło i otworzył drzwi.
- Czeeść, jak dobrze, że jesteś - powiedział wesoło - wejdź.
Neymar powoli wszedł.
Nagle wszyscy wyskoczyli ze swoich kryjówek i krzyknęli:
- NIESPODZIANKA!!!
Hulk bawił się w DJ'a i od razu puścił muzykę.
Ney stał i uśmiechał się wesoło.
Przywitał się z każdym i zabawa się zaczęła...

~~~

Muzyka leciała z każdej możliwej strony.
Po całym domu walały się balony i serpentyny.
Wszyscy leżeli tak wstawieni, że nie wiedzieli, jak się nazywają.
Fabs i Pique byli obok siebie.
- No chodź, kochanie. - mamrotał przez sen Pique przyciągając Fabregasa do siebie.
- Zostaw mnie gejuchu! - zaczął go odpychać Cesc.
Sytuacja wyglądała tak komicznie, że nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Alexis siedział obok mnie.
Śmiał się równie głośno, jak ja.
O dziwo nikogo tym nie obudziliśmy.
Stwierdziłam, że skoro wszyscy śpią to my też powinniśmy.
Wtuliłam się w niego i zasnęliśmy na siedząco...
Obudziło nas coś głośnego.
To tylko Cesc próbował zrobić śniadanie, które mu zupełnie nie wychodziło.
Kiedy otworzył szafkę z garnkami, wszystkie na niego wypadły robiąc przy tym wiele hałasu.
Po cichu odkopał patelnię i poukładał garnki na swoich miejscach.
Przyglądałam się Fabsowi, czego zupełnie nie zauważył.
Był tak pochłonięty swoją robotą.
Usmażył sobie jajecznicę i pochłonął ją całą w kilka minut.
Po obserwacji ponownie pogrążyłam się w śnie.
Byłam strasznie zmęczona...

~~~

- Najwyższa pora wracać! - szturchnęłam Alexisa w ramię.
- A która jest godzina? - jęknął.
- Dochodzi już szesnasta.
Sanchez szybko zerwał się na nogi.
Nie myślał, że przeleżymy tam tyle godzin.
Ja również wstałam, ubrałam kurtkę i pożegnałam się ze wszystkimi.
Wyszliśmy, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do domu.
W sumie, to nie było się gdzie spieszyć.
Alexis miał wolne od treningów.
A ja - nie pracowałam.
Mieliśmy sporo czasu dla siebie.
Mogliśmy ze spokojem planować nasz ślub, który miał odbyć się niedługo.
Byłam szczęśliwa, że to właśnie z Alexisem będę mogła związać się na zawsze.
Przynajmniej mam nadzieję, że na zawsze.
Uśmiechnęłam się do siebie i obróciłam głowę w prawo.
Za szybą samochodu widać było malownicze krajobrazy i naszą willę.
Tak, na reszcie mogę mówić "naszą".
Dojechaliśmy już do domu.
Wysiedliśmy i weszliśmy do środka.
Wszystko było zupełnie tak, jak przed naszym wyjazdem.
W sumie, to nie wiele mogliśmy tu zrobić od czwartku.
Zdjęłam kurtkę i pognałam do salonu.
Usiadłam na kanapie i włączyłam mój ulubiony serial.
Sanchez usiadł obok mnie, i siedzieliśmy tak przez kilka dobrych godzin.
Potem wpadł Jona z kilkoma innymi chłopakami i razem grali w Fifę.
Ja nareszcie miałam trochę czasu dla siebie.
Poszłam na górę i wykąpałam się, pomalowałam paznokcie i położyłam.
Późną nocą przyszedł Alexis. 
Wczołgał się do łóżka, objął mnie i razem zasnęliśmy...

__________________________________

No więc jest cudowna 24.
Nie mam nic do napisania o tym rozdziale, nie jestem w pełni zadowolona.
Ostatnio większą uwagę zwracam na pisanie opowiadania na drugi blog. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz