sobota, 29 marca 2014

Rozdział 19

Nie musiałam żegnać się z reprezentacją Brazylii na długo. 
Wychodząc ze stołówki uściskałam jeszcze wszystkich i udałam się do pokoju, aby odpocząć po jedzeniu.
Leżałam chwilę, ale nie mogłam tak dłużej.
Zerwałam się na nogi i postanowiłam pobiegać trochę.
Założyłam bardziej wygodne buty i wybrałam się w drogę.

~~~

Opadłam zmęczona na łóżko.
Po trzech godzinach biegania miałam do tego pełne prawo.
Moje odpoczywanie przerwało pukanie do drzwi.
' Czego znowu?! ' pomyślałam i je otworzyłam.
Stał przed nimi zadowolony Oscar.
- Stało się coś? Ktoś chory? Potrzebujesz czegoś? - spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Nie, nic się nie stało. Wszyscy zdrowi, niczego nie potrzebuję. Po prostu postanowiłem odwiedzić najlepszą sąsiadkę. - poszerzył swój uśmiech i po chwili dodał - albo w sumie.. Stało się coś fantastycznego. 
Zastanawiałam się, co tak mogło go ucieszyć.
- No więc Oscarze, co Cię tak cieszy? - rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- Po meczu wylatuję z Wami i będę współlokatorem Neymara. 
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
Ktoś, kto stał się jednym z moich najlepszych przyjaciół przez zaledwie sześć dni przeprowadza się do Barcelony.
Ucieszyłam się i przytuliłam go.
- Kiedy podjąłeś taką decyzję? 
- Wczoraj, po przemyśleniach. Nie chciałem się z Wami rozstawać i postanowiłem, że zapytam Neya o to, czy nie będę mógł pomieszkać z nim. 
On oczywiście ucieszył się i stwierdził, że nareszcie będzie miał z kim imprezować i grać w Fifę.
Oscar powiedział, że musi już spadać, żeby móc zjawić się na stadionie na czas.
Właśnie, mecz!
Miał zacząć się o dwudziestej.
Miałam jeszcze sporo czasu.
Puściłam sobie jakąś stację muzyczną w telewizji i włączyłam prostownicę.
Proste włosy spięłam w wysoki kucyk.
Poprawiłam delikatnie makijaż, przebrałam koszulkę na tą reprezentacji Brazylii i byłam gotowa.
Niczym się zorientowałam, było już wpół do ósmej.
Szybko wyszłam z hotelu i popędziłam na stadion.

~~~

Szukałam swojego miejsca na trybunach.
W końcu znalazłam je.
Usiadłam wygodnie i przyglądałam się murawie, na którą wchodzili już piłkarze.
Oscar, Neymar i Alves posłali mi uśmiechy i pomachali radośnie.
Ja odwzajemniłam ich czynności.
Chciałam wrócić do pozycji siedzącej, ale na stadionie rozbrzmiał początek hymnu Brazylii.
Stanęłam więc i zaczęłam śpiewać wraz z 60 tysiącami innych kibiców:

"Ouviram do Ipiranga as margens plácidas
De um povo heróico o brado retumbante.
E o sol da Liberdade em raios fúlgidos,
Brilhou no céu da Pátria nesse instante. [...]"

Po odśpiewaniu hymnu usiadłam.
Gwizdek sędziego rozpoczął mecz Brazylia-Japonia.
Indywidualna akcja Oscara lewym skrzydłem, który podał piłkę do Neymara zakończyła się pięknym golem, który już na początku ustalił wynik 1:0.
Japończycy pozwalają Brazylii na bardzo długie rozgrywanie akcji przed swoim polem karnym.
Luiz świetnie przyjmuje piłkę w polu karnym Japonii i decyduje się na strzał.
Udało się, kolejny gol dla Brazylii.
Cieszyłam się, że tak dobrze im idzie.
Nadszedł czas przerwy.
Piłkarze zeszli z boiska a ja wysłałam im sms'y w których pisałam, że jestem z nich dumna.
Oscar napisał, że to dzięki mnie tak dobrze im idzie.
Uśmiechnęłam się do telefonu.
Zaczęła się druga połowa.
Nie działo się w niej nic specjalnego.
Brazylijczycy sprawiali wrażenie zadowolonych z takiego wyniku meczu. 
W nonszalancki sposób rozgrywali stałe fragmenty gry.
W końcu mecz kończy się wynikiem 2:0 a sędzia ostatni raz gwiżdże.
Chłopaki zaczęli tańczyć i śpiewać z radości.
Byłam zadowolona i jednocześnie przybita.
Wiedziałam, że muszę się już z nimi pożegnać.

~~~

Kiedy kibice zeszli ze stadionu, udałam się do szatni chłopaków aby im pogratulować.
Weszłam do środka.
Było podejrzanie cicho i ciemno.
Nagle światła zapaliły się a każdy z piłkarzy miał na sobie koszulkę z napisem:
" Dziękujemy Isabel! "
Wzruszyłam się.
Chłopaki zebrali się wokół mnie i przytulili.
Było mi strasznie miło.
Nie spodziewałam się, że zrobią coś takiego.
Pogratulowałam każdemu z osobna i przy okazji - pożegnałam się.
Zostałam wyściskana tak, że przez godzinę podawali mnie sobie aby dostatecznie się ze mną pożegnać.
Wiedziałam, że już niedługo znowu ich zobaczę.
Mój dobry humor powrócił więc i uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Miałam już wychodzić na samolot, kiedy usłyszałam:
- Witamy w rodzinie, Isabel.
Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechającego się Scolariego.
Te słowa były najlepszymi, jakie kiedykolwiek usłyszałam (oczywiście zaraz po "Kocham Cię" Alexisa). 
Z selekcjonerem również się pożegnałam.
Najwyższy czas jechać na lotnisko...

__________________________________

Lalala.
Już jest 19.
Dzisiaj wyjątkowo później, ale jest taka ładna pogoda, że musiałam wyjść.
Myślałam już, że w ogóle mi się nie uda - a tu proszę.
Mam nadzieję, że się Wam podoba.
Miłego popołudnia. :* 

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 18

Rano obudziło mnie pukanie.
Wyczołgałam się z łóżka i powoli poczłapałam w stronę drzwi.
Kiedy je otworzyłam, zobaczyłam uśmiechniętego Oscara.
- Isabel, obiad jest. Idziesz? - spojrzał na mnie.
Pomyślałam, że dobrze byłoby coś w końcu zjeść.
Pognałam do pokoju, uczesałam się i przebrałam.
Po kilku minutach byłam gotowa i oznajmiłam Oscarowi, że możemy iść.
Całą drogę musiałam się tłumaczyć, co robiłam z Neymarem.
Kiedy skończyłam, spojrzał na mnie i poruszył brwiami.
- No nie ładnie Isabel, nie ładnie. - powiedział, za co oberwał w żebra - połamiesz mnie zaraz! - dodał.
Zaśmiałam się tylko.
Nie chciałam, żeby uważał mnie za taką, która uwodzi wszystkich i potem ich zostawia.
Miałam swojego jedynego, wspaniałego Alexisa, którego miałam zobaczyć już za dwa dni.
Dzisiaj miał być kolejny trening, tym razem wieczorem, a jutro - mecz.

~~~

Po obiedzie resztę dnia do treningu spędziłam w pokoju.
Nareszcie miałam czas dla siebie i mogłam odpocząć.
Zrobiłam sobie jeszcze mini spa w pokoju.
Zadbałam o swoje paznokcie, włosy i twarz.
Wiedziałam, że potem nie będę już miała czasu a przecież nie chciałam wracać do Barcelony wyglądając jak któreś tam nieszczęście.
Trening miał odbyć się o godzinie dziewiętnastej.
No cóż, nic nie mogłam zrobić.
Chociaż moim zdaniem piłkarze o tej godzinie powinni spać, żeby jutro być wypoczętym na mecz.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu.
Była już szósta wieczorem. 
Miałam jeszcze godzinę, więc zeszłam na dół.
Byłam już gotowa a nie chciało mi się siedzieć w pokoju.
Zajęłam wygodne miejsce na sofie, która stała w lobby.
Posiedziałam na Facebooku, Twitterze i dodałam nową fotkę na Instagrama.
Czas mijał szybko.
Pod hotelem stał już bus zawożący piłkarzy na trening.
Chłopaki schodzili, albo nie, zbiegali ze schodów.
Za wszelką cenę chcieli zająć najlepsze miejsca.
Ja siedziałam, patrzyłam i śmiałam się z nich.
Przepychając się wyglądali przekomicznie.
Ja sama chciałam wejść ostatnia, ale podbiegł do mnie Alves i zaciągnął do pojazdu na sam koniec.
Siedzieli tam jeszcze Oscar, Luiz i Neymar.
Ja zajęłam miejsce pomiędzy Neyem a Oscarem a Dani usiadł przy oknie, obok Luiza.
Całą drogę śmialiśmy się, nie wiadomo było z czego.
Reszta piłkarzy próbowała nas uciszyć, ale bezskutecznie.
Całą drogę śpiewaliśmy piosenki.
Dani z Luizem próbowali się przekrzyczeć.
Chcieli udowodnić, który z nich jest głośniejszy.
Oscar tańczył na środku busa i kilka razy sturlał się do kierowcy, co wyglądało komicznie.

~~~

Dojechaliśmy.
Weszliśmy razem do ośrodka treningowego.
Jak zwykle - marsz do szatni, przywitanie, omówienie wszystkiego, rozdzielenie ćwiczeń, mini mecz, koniec.
Tak mijał każdy trening.
To już była moja rutyna.
Kilka razy w tygodniu musiałam budzić się wcześnie albo później.
Co prawda nie nudziło mnie to nigdy, na treningach zawsze działo się coś ciekawego
Myśl o tym, że już od pojutrza nie będzie treningów z reprezentacją Brazylii tylko z piłkarzami FC Barcelony jakoś mnie cieszyła.
Tęskniłam za widokiem chłopaków.
Za ich gonitwami.
Zabawami.
Tutaj liczyły się tylko zadawane przez Scolariego ćwiczenia.
NARESZCZIE (?).
Trening dobiegł końca.
Od razu udałam się do hotelu.
Weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i chwyciłam za telefon.
Postanowiłam napisać do Alexisa.
" Tęsknię strasznie, ale na szczęście jutro w nocy wracam do Barcelony. Mam nadzieję, że byłeś grzeczny przez ten tydzień.
Ściskam, całuję, tęsknię i kocham. :*
~Isabel "
Jeszcze tylko wyślij i... dostarczono.
Nie minęło dużo czasu i dostałam odpowiedź.
" Ja też tęsknię. Cieszę się, że już jutro przyjeżdżasz i będę miał Cię tylko dla siebie. <3
Chłopaki też się stęsknili. Ciągle pytają się, co tam u Ciebie i czy w ogóle jeszcze żyjesz.
Mamy niespodziankę. :)
~Alexis "
'Niespodzianka tak?' pomyślałam.
W sumie, to lubiłam niespodzianki.
Nigdy nie wiedziałam, czego się spodziewać.
Długo leżałam zastanawiając się, co moje kochanie mogło przygotować.
W końcu po godzinnym rozmyślaniu uśmiechnęłam się do telefonu i pogrążyłam się w głębokim śnie.

~~~

Obudziłam się rano.
Nie chciałam marnować ostatniego dnia w Brazylii, więc od razu zajęłam się sobą.
Popakowałam resztę rzeczy i walizka stała spakowana.
Umyłam się, przebrałam i umalowałam.
Mój strój składał się z domowej koszulki Barcelony z numerem '9', szortów i czerwonych trampek.
Podeszłam do lustra i przejrzałam się jeszcze raz.
Wiedziałam, że już dzisiaj późniejszym wieczorem zobaczę mojego najcudowniejszego chłopaka.
Wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi.
Z uśmiechem schodziłam na śniadanie.
Będąc na stołówce nałożyłam sobie owoców i wzięłam sok.
Dosiadłam się do Oscara, Luiza, Alvesa i Neymara, którzy nie byli w zbyt dobrych nastrojach.
Spojrzałam na nich i zapytałam:
- A Wam co? 
- No bo musimy dzisiaj wyjechać... - powiedział podparty na łokciu Dani, błądzący widelcem po talerzu.
- Ale przecież jeszcze się zobaczycie, no ej. - spojrzałam na niego.
Chłopacy uśmiechnęli się. Oscar spojrzał na mnie i odpowiedział:
- W sumie, masz racje. Niedługo na pewno wpadniemy do Was, do Barcelony - mamy powód. - wyszczerzył się, wstał od stołu i pociągnął mnie gdzieś.
Za nami poszedł Alves, który sprawiał wrażenie, że wie, o czym Oscar mi powie.
Stanęliśmy z daleka od stołu, przy którym zostali Neymar z Luizem.
- Isabel, wiesz, że Ney ma niedługo urodziny, prawda? - spojrzał na mnie Alves.
- Tak, wiem. I pewnie właśnie z tego powodu wpadniecie, prawda Oscar? - rzuciłam spojrzenie w jego stronę a On cieszył się jak głupi.
- Prawda, Isabel. Chcieliśmy w Barcelonie urządzić przyjęcie dla Neymara. Dani skontaktował się już z chłopakami i postanowiliśmy, że wyprawimy urodziny właśnie w jego domu. 
Alves dodał tylko, że wszyscy koniecznie muszą na nich być i że szczegóły poda mi potem.
Byłam ucieszona jeszcze bardziej niż przedtem.

__________________________________

No i jest osiemnastka.
Powolutku, powolutku zbliżamy się do końca.

Nie będę zdradzać zbyt wielu szczegółów.
Mam nadzieję, że objętość rozdziału Wam odpowiada.
A już jutro:



El Clasico.
Chłopaki - do boju!



sobota, 15 marca 2014

Rozdział 17

Nadszedł dzień pierwszego treningu.
Cała reprezentacja Brazylii była już na miejscu.
Ja oczywiście weszłam ostatnia.
Piłkarze przebierali się w szatni a ja weszłam na boisko.
Na ławce siedział starszy mężczyzna, jakoś koło 60.
Kiedy mnie zobaczył, od razu wstał, podszedł do mnie i uśmiechnął się.
- Panna Isabel, prawda? - spojrzał na mnie i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Prawda, a Pan to zapewne Luiz Felipe Scolari? - uścisnęłam rękę mężczyzny a on ucałował ją i ukłonił się - owszem.
Pogadaliśmy sobie dopóki piłkarze nie wyszli z szatni.
W końcu zaczął się trening.
Chłopaki mieli zrobić 60 okrążeń, następnie mieli poćwiczyć z piłkami.
Żaden z nich nie narzekał i nie obijał się.
Wiedzieli, że muszą się postarać.
Co jakiś czas widziałam spojrzenia i uśmiechy ze strony boiska.
Ich nadawcami byli Neymar, Alves, Oscar i Luiz.
Reszta też, ale robili to znacznie rzadziej niż Oni.
Oczywiście odwzajemniałam im je.
Po jakimś czasie siedzenia, znudziłam się.
Poszłam więc po piłkę i gdzieś z tyłu odbijałam ją nogą.
Widziałam, jak chłopaki patrzą na mnie z zachwytem.
Nie zależało mi na tym.
Bawiłam się piłką jakby przyciągał ją do mnie magnes.
Dawno nie grałam, więc zdziwiło mnie to, że jeszcze tyle potrafię.

~~~

Po kilkugodzinnym treningu wszyscy wróciliśmy do hotelu.
Scolari podziękował mi za pomoc i pochwalił za moją grę.
Podziękowałam mu, to był zaszczyt usłyszeć to od Niego.
Wraz z piłkarzami jechałam w jednym autokarze.
Nie obyło się również bez drogi pełnej radości, dowcipów i wszystkiego, co jeszcze było możliwe.
Oscar siedział przy oknie, obok niego Alves.
Ja siedziałam obok nich.
Pilnowałam, aby przypadkiem się nie pozabijali.
W głowie cały czas miałam ich wojnę i przeprosiny Neymara, które nie dawały mi spokoju.
Zastanawiałam się, dlaczego o Nim myślę.
Przecież miałam zapomnieć o tym, co było.
Jak codziennie budziłam się w jego objęciach..
Skarciłam siebie w myślach i wróciłam do teraźniejszości.
Staliśmy już przed hotelem.
Nie wiedziałam, że myślenie o Neyu może zająć mi tyle czasu.
Wyczołgałam się z pojazdu i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
Położyłam się i zadzwoniłam do Alexisa.
x Halo, Isabel, Kochanie. Stało się coś? - zapytał zatroskany.
Zaśmiałam się tylko i odpowiedziałam:
x Nie, głupolu. Po prostu dzwonię, bo Cię kocham.
x Jak tam w Brazylii?
Zamyśliłam się chwilę. 
x Wspaniale. Jest ciepło, chłopaki mnie polubili i pogodziłam się z Neymarem. - To ostatnie powiedziałam ciszej.
x Powinnaś się cieszyć. Sam przeprosił?
x Tak, przyszedł do mnie wczoraj.
Słyszałam, że Alexis jest lekko zadowolony z tego, że żyję z Neyem w zgodzie.
Nie mógł już znosić tej ciszy, kiedy siedzieli w szatni.
Gadaliśmy tak przez kilka godzin.
W końcu musiałam się rozłączyć.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
Kiedy je otworzyłam, nikogo przed nimi nie było.
Na progu leżała tylko złożona kartka.
Podniosłam ją, rozejrzałam się i zamknęłam drzwi.

~~~

- " Spotkajmy się dzisiaj o 19 przy palmie przed hotelem. Mam nadzieję, że przyjdziesz. " - przeczytałam na głos.
Nadawca się nie podpisał.
Mimio wszystko i tak uśmiechnęłam się do siebie.
Spojrzałam na zegarek.
Wskazywał godzinę siedemnastą.
Miałam jeszcze dwie, żeby się przygotować na spotkanie z Anonimowym listonoszem.
Wyprostowanym włosom pozwoliłam opadać swobodnie. 
Nie wiedziałam z kim wychodzę i gdzie ale pomimo tego postanowiłam się elegancko ubrać.
Wybrałam granatową sukienkę z czarnym pasem powyżej bioder, czarne szpilki i kolczyki w kolorze butów.
Przejrzałam się ostatni raz w lustrze.
Poprawiłam tylko rzęsy i byłam gotowa do wyjścia.

~~~

Dumnie przeszłam przez hotelowy hol i wyszłam na zewnątrz.
Schodziłam po schodach uważając na to, żeby się nie potknąć.
Rozejrzałam się.
Obok palmy, przy której byłam umówiona stał Neymar.
Na początku chciałam uciekać.
Nie wiedziałam, że to potoczy się tak szybko.
Kiedy już cofałam się do hotelu, zauważył mnie.
Nie pozostało mi nic innego tylko podejść bliżej.
- Witaj, Isabel. - pocałował moją dłoń.
Popatrzyłam na niego chwilę i obdarzyłam go TYLKO PRZYJACIELSKIM pocałunkiem w policzek.
Widziałam, że był zadowolony.
- Przepraszam, że nie podpisałem się na kartce i nic Ci nie wytłumaczyłem. Chciałem być tajemniczy. - spojrzał w moje oczy i zaśmiał się.
Ja również się wyszczerzyłam.
- Nic się nie stało. I tak nie miałam nic innego do roboty.
Czułam się niepewnie.
Miałam świadomość, że w Barcelonie został mój chłopak.
Ney to tylko przyjaciel, tak przynajmniej sobie wmawiałam.

~~~

Spotkanie mijało całkiem przyjemnie.
Razem z Neymarem chodziliśmy ślicznymi uliczkami Brazylii.
Zauroczyło mnie to miejsce.
Wiedziałam, że jeszcze kiedyś tutaj wrócę.
Po miłym spacerze wróciliśmy do hotelu.
Ney obdarzył mnie delikatnym pocałunkiem w policzek, przy którym przeszedł mnie przyjemny dreszcz i zniknął w budynku.
Kiedy stwierdziłam, że jest mi trochę zimno również weszłam do środka u od razu udałam się w stronę pokoju.
Leżałam już w łóżku. 
Myślałam o dzisiejszym dniu i o moim kochanym Alexisem, który czeka na mnie w Barcelonie i którego niedługo zobaczę.
Uśmiechnęłam się do siebie i powoli zasnęłam..

__________________________________

Udało się!
Rozdział miał być dodany z opóźnieniem ale nie wybaczyłabym sobie tego.
Tak więc jest obiecana tydzień temu 17.
Rozdział dedykuję Jessice, która tak czekała. XD
Miłej soboty, aw. ♥


                                                                                                    

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 16

Przekręciłam kluczyk w drzwiach.
Za mną nadal stał Oscar, trzymający moją walizkę i torbę.
Rozglądał się na boki i skakał w miejscu.
- A Tobie co? - zapytałam odwracając się w jego stronę.
- MUSZĘ DO TOALEEEEEETY! - krzyknął Oscar.
- To leć. - odpowiedziałam mu i zaśmiałam się.
- Ale nie mooooogę, muszę wnieść Ci te torby.
Spojrzałam na niego i walnęłam się ręką w czoło kręcąc przy tym głową na boki.
- Dam sobie radę, serio. Ty lepiej idź już do tej toalety, bo ja nie mam zamiaru się spieszyć.
Odłożył torby i zaczął biec najszybciej, jak mógł.
- DZIĘKI! - krzyknął z końca korytarza.
Nie mówiłam mu, że może skorzystać u mnie.
Chciałam popatrzeć, jak się męczy.
Weszłam do swojego pokoju.
Było w nim wręcz cudownie.
Ogromne łóżko stało na środku pokoju, przy ścianie.
Po bokach były dwa nocne stoliki.
We wnęce na korytarzyku wmontowana była spora szafa.
Telewizor również był duży.
Ale w końcu to apartament, czego innego można było się spodziewać.
Zamknęłam za sobą drzwi i zabrałam się za rozpakowywanie.
Nie zajęło mi to mniej niż półtorej godziny.
W końcu było tego wszystkiego trochę.
Pomyślałam, że w końcu mogę się przebrać.
Po kilkugodzinnej, męczącej podróży samolotem tylko o tym marzyłam.
Wygrzebałam więc koszulkę Brazylii z numerem '10', do tego dobrałam jakieś szorty i wygodne trampki.
Wzięłam szybki prysznic, który od razu mnie orzeźwił.
Przebrałam się, wysuszyłam włosy i kiedy związywałam je w kucyk, ktoś zapukał do drzwi.
Niepewnie do nich podeszłam i wolno je otworzyłam.
Przed nimi stał... Neymar.
Trzymał wielkiego, pluszowego misia, który zakrywał go prawie całego.
- Czy wybaczysz Dużemu Misiowi? - powiedział Ney piskliwym głosem poruszając jednocześnie miśkiem.
- Idiota.. - powiedziałam pod nosem i mimowolnie zaśmiałam się.
Nie chciałam tego robić, ale coś w środku mnie zmusiło.
Ney podał mi misia i powiedział:
- Chciałbym pogadać... - po czym spojrzał się na mnie ze smutkiem w oczach i dodał - jeżeli nie chcesz to oczywiście, zrozumiem to.

~~~

Staliśmy w milczeniu przez dłuższą chwilę.
W końcu postanowiłam wpuścić go do środka.
- Wejdź... - powiedziałam cicho.
Chłopak powoli wszedł i usiadł na brzegu łóżka.
Zajęłam miejsce na przeciwko i zaczęłam:
- Mów lepiej, co masz mi do powiedzenia bo śpieszę się trochę. - powiedziałam z wyrzutem.
- Wiem, że zachowałem się jak kretyn wtedy, jak całowałem się z tą dziewczyną. Wiem, jak bardzo cierpiałaś. Teraz ja czuję to samo, kiedy widzę Cię z Alexisem. Ale zasłużyłem sobie na to po tym, co Ci zrobiłem. Jestem idiotą, debilem, to też wiem. Nie chcę już dłużej nie odzywać się do Ciebie. Chciałbym, żeby było jak dawniej. Moglibyśmy zostać chociaż przyjaciółmi.
Isabel, przepraszam Cię... - powiedział to a po jego policzku spłynęła łza.
Ja również nie mogłam się nie rozpłakać.
Widać było, że jego słowa są szczere i płyną prosto z serca.
Nie odpowiedziałam mu, tylko go przytuliłam.
Przytuliłam go tak, jak zrobiłam to za pierwszym razem.
Wyrwałam się z Jego objęć a On wytarł moje łzy swoją dłonią.
- Mam nadzieję, że z Alexisem Ci się ułoży i nie będziesz płakać przez niego, Księżniczko. - powiedział to i uśmiechnął się do mnie.
Ja również cieszyłam się, że wszystko wróciło do normy.
Może za szybko Mu wybaczyłam, ale nie potrafiłam być na niego zła, po prostu.
- Poza tym, fajną masz koszulkę.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Wiem. - odpowiedziałam dumnie.
Gadaliśmy tak jeszcze kilka godzin.
Dowiedziałam się, że zerwał już z tą blondi i jest sam.
Zdradziła go z jakimś Rafaelem.
Rozmowa leciała tak szybko, że dochodziła już 14.
Ney musiał iść, chciał się szykować na kolację i zdrzemnąć się trochę.
Ja cały czas z uśmiechem wpatrywałam się w misia, którego od Niego dostałam.

~~~

Około szesnastej ktoś znowu zapukał do drzwi i wyrwał mnie ze snu.
Tym razem był to zziajany Oscar.
- Ukryj mnie, proszę! - powiedział rozglądając się niepewnie.
Zobaczyłam, że trzyma coś w ręce.
Były to czyjeś ciuchy.
Przypomniała mi się sytuacja na Ciutat, kiedy Jona biegał z ubraniami Alexisa.
Uśmiechnęłam się do siebie.
- Nie ma sprawy, Oscar. Ale wytłumacz mi tylko - czyje to ciuchy i dlaczego musisz kryć się akurat u mnie?
- No więc, zacyganiłem ubrania Alvesowi i teraz tak jakby mnie goni. A wiadomo, że jest silniejszy i zabiłby mnie od razu. Pomyślałem, że ostatnim miejscem, gdzie będzie mnie szukał będzie właśnie Twój pokój - no i jestem.
Zamknęłam za nim drzwi.
Oboje wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
Ja śmiałam się głównie z tego, że Oscar był taki wystraszony.
A On śmiał się tak po prostu.
Nagle usłyszałam walenie do drzwi.
- Szlak! - krzyknął Oscar - słuchaj, Is. Powiedz mu, że mnie tu nie ma. Wtedy zrobię co tylko zechcesz.
Zaśmiałam się.
Chciałam odpowiedzieć, ale kiedy otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, On był już na tarasie za zasłoną.
Otworzyłam drzwi.
Moim oczom ukazał się wściekły Alves, który był bez koszulki, w samych spodenkach.
- Wiem, że tu jesteś, mały padalcu - wparował do pokoju.
Ja zaczęłam się śmiać.
Znowu nie mogłam się powstrzymać.
Nagle z balkonu wybiegł Oscar a za nim ubrany już Dani.
- JESZCZE CIĘ DORWĘ! - wrzeszczał chłopak goniąc Dos Santosa.
Cała sytuacja wyglądała przekomicznie.
Chłopaki poprawili mi humor jeszcze bardziej...

__________________________________

Rozdział  krótszy.
Jest to spowodowane tym, że w drugim półroczu mam więcej pracy.

Rozdział jako-tako mi się podoba.
Dedykuję go Marysi, bo 16.
Teraz cierpliwości - do soboty.

+Dzisiaj gramy mecz.
Niestety Iniesta nie został na niego powołany.
Jego żona poroniła.

Jest mi strasznie przykro z tego powodu.
Mam nadzieję, że wszystko będzie z Nim dobrze. :(
A no i dziewczyny, Wszystkiego Najlepszego.

                                                                                               



poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 15

Kiedy czytałam książkę leżąc obok śpiącego Alexisa stwierdziłam, że już mi się znudziła.
Z przyzwyczajenia spojrzałam na ekran telefonu, który od kilku godzin był włączony.
Była godzina dwunasta.
'O cholera' pomyślałam.
Przecież chłopaki mają trening.
Zbudziłam Alexa i ostrzegłam go, że w salonie leży Alba.
Zbiegłam na dół i zbudziłam jeszcze naszego gościa.
Kiedy już wiedział, gdzie jest wpadł w panikę.
Nie wiedział, co robił na imprezie i nie miał w co się przebrać.
- Przecież nie pójdę w garniturze na trening... - spojrzał na mnie.
Sanchez był już gotowy.
Wiedział, że Jordi nie ma ciuchów więc podał mu jakieś swoje i kazał mu się jak najszybciej przebierać.
Po pięciu minutach siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy na Ciutat Esportiva.
Trening miał zacząć się o trzynastej.
Byliśmy nawet przed czasem.
Poszłam zająć miejsce obok Taty.
Przywitałam się z nim ściskając mu dłoń.
Pogawędziliśmy trochę i kazał iść mi po chłopaków do szatni.
Weszłam bez pukania, w końcu mogłam.
Omal nie oberwałam z drzwi.
Z pomieszczenia wybiegł Jona, który trzymał czyjąś koszulkę, spodenki i korki.
Za nim wyleciał Alexis w samych gaciach i skarpetkach.
Zaczęli gonić się po całym boisku.
Reszta chłopaków już biegała posłusznie i podśmiewała się z nich.
Meksykanin zaczął biegać slalomem pomiędzy siedzeniami.
Kiedy chciał uciec schodami, zaczęłam go łaskotać.
- Ej, tak nie można! - krzyknął Jonathan chichocząc przy tym jak mała dziewczynka.
W końcu puścił ubrania, które sprawnie podniósł Alexis.
Pocałował mnie jeszcze w policzek, powiedział 'dziękuję' i zniknął w szatni, aby się przebrać.

~~~

Przyglądałam się treningowi przez dłuższy czas.
Rozmyślałam nad tym, jak poprawić kondycję drużyny.
Co jakiś czas czułam na sobie czyjeś spojrzenie.
Niespodziewanie podszedł do mnie Gerardo.
Powiedział, że ma dla mnie robotę.
W sobotę miało odbyć się zgrupowanie Brazylii.
Zgodziłam się, lecz niechętnie, starając się to ukryć.
Wiedziałam, że Neymar też tam będzie.
Po treningu weszłam do szatni chłopaków i dopilnowałam, aby nikt nie zabierał sobie ubrań ani niczego innego.
Wszyscy byli grzeczni.
Nawet Jona i Alexis po tym meczu w Fifie odzywali się do siebie grzecznie.
- Chłopaki. - zaczęłam - w sobotę jadę na zgrupowanie w Brazylii.
Wszyscy spojrzeli się na mnie.
Neymar siedział bezczynnie i wiercił wzrokiem dziurę w ziemi.
Trudno, nie chciałam się nim przejmować.
Najważniejszy dla mnie był teraz Alexis.

~~~

Dni leciały bardzo szybko.
W końcu - sobota.
Wstałam rano, ogarnęłam się i przebrałam.
Do walizki wrzuciłam 'kilka' ciuchów i potrzebnych rzeczy.
Alexis odwiózł mnie na lotnisko i pożegnał.
Mieliśmy nie widzieć się przez tydzień.
Nie wiedziałam, jak dam sobie bez niego radę.
Będę tęsknić za tym jego ciepłem...
Udałam się na odprawę, potem bramki, które jak na złość - pikały jak zawsze.
Po porządnym przeszukaniu przez celników mogłam odpocząć.
Samolot miał wylatywać o 3:30, była dopiero 2:00.
Kątem oka zauważyłam, że piłkarze biegają po schodach prowadzących do samolotu w górę i w dół.
Zaśmiałam się pod nosem i udałam się do automatów, aby się czegoś napić...

~~~

Dochodziła godzina odlotu, więc autobus podwiózł mnie do samolotu.
Weszłam do środka i natychmiast zostałam przywitana.
- To pewnie nasza nowa znajoma. Nie powiem, bardzo ładna. - uśmiechnął się brązowooki, młody chłopak. 
Chłopacy zaczęli się z niego śmiać i mówić, że i tak mnie nie poderwie.
Alves powiedział mu, że jestem dziewczyną Alexisa.
Ale on nic sobie z tego nie zrobił.
Podszedł do mnie bliżej i wyciągnął rękę w moją stronę:
- Jestem Oscar. Oscar dos Santos Emboaba Júnior.
Uścisnęłam jego rękę i odpowiedziałam:
- Isabel Yazmin Canales. Ale wystarczy Is.
W szybkim tempie poznałam również resztę reprezentacji.
Wszyscy byli bardzo mili.
Nie spodziewałam się, że tak mnie polubią.
Luiz puszczał jakąś muzykę.
Cały czas repertuar się zmieniał.
W końcu kazali nam zapiąć pasy.
Zajęłam miejsce obok Oscara i Davida Luiza, czyli tych, których od razu polubiłam najbardziej.

~~~

Całą drogę przespałam na ramieniu Oscara, któremu najwyraźniej to nie przeszkadzało.
Widziałam te spojrzenia Neymara.
Cały czas miał żal i smutek w oczach.
Za każdym razem, kiedy czułam na sobie czyiś wzrok nasze spojrzenia się spotykały.
Otrząsnęłam się ze wspomnień.
Samolot już lądował.
Nienawidziłam tego uczucia, kiedy wznosił się, opadał i zakręcał.
Ale w końcu koła dotknęły pasa i byliśmy w Brazylii.
Kiedy wyszłam, natychmiast wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do mojego chłopaka.
Powiedziałam mu, że szczęśliwie dolecieliśmy i czekam teraz za walizką, która okazała się być ostatnią wrzuconą na pas.
Przekazał mi pozdrowienia od chłopaków i mówił, że tęskni za mną bardzo a nie widzieliśmy się dopiero od kilku godzin.
Przed lotniskiem stał już bus, który miał zawieść nas do hotelu w którym byliśmy zakwaterowani.
Droga nie była długa.
Hotel znajdował się 3 km od lotniska.
Podróż minęła szybko i bez żadnych problemów...

~~~
Staliśmy przed wielkim hotelem.
Budynek miał 4 piętra, całe 4 posiadało tylko apartamenty.
Piętro to było wynajęte dla nas.
Weszliśmy do środka.
Wszyscy udali się do recepcji, aby odebrać klucze do pokoi.
Ja siedziałam i czekałam, aż wszyscy odejdą.
Co jakiś czas spoglądałam w stronę recepcji aby upewnić się, że nikt się przy niej nie kręci.
W końcu po trzydziestu minutach droga była wolna.
Podeszłam do recepcjonistki po moje klucze.
Miałam pokój numer 313, zupełnie na końcu piętra.
Cieszyłam się, że będę odizolowana od chłopaków.
Wchodziłam po schodach ze swoją torbą.
Nagle zbiegł z nich Oscar i zabrał moją torbę.
- Mała, nie dźwigaj lepiej bo jakoś Ci to nie idzie. - zaśmiał się.
Wysunęłam język i spojrzałam na niego.
- Który masz numer pokoju? - zapytał, kiedy dochodziliśmy już do pierwszego pomieszczenia.
- Trzysta trzynaście, zupełnie na końcu, z daleka od was. - uśmiechnęłam się dumnie.
Spojrzał na mnie, potem na tabliczkę os swojego kluczyka i jego wzrok wlepił się we mnie.
- No niezupełnie z daleka. Ja mam pokój zaraz obok Ciebie, trzysta czternaście.
Szczerze, nawet się ucieszyłam.
Dobrze, że Oscar miał pokój obok mnie a nie na przykład Neymar.
Czyli osoba, której nienawidziłam...

__________________________________

Proszę bardzo, mamy 15 z której nie jestem jakoś specjalnie zadowolona.
I od dzisiaj oficjalnie możecie spodziewać się kolejnych w soboty.
15 jest dzisiaj, bo chcę dotrzymać danego słowa.
Obecnie jestem w trakcie pisania osiemnastki.
Także no, mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za tą beznadzieje.
:* 
+ Wczoraj wygraliśmy z Almerią. Cieszymy się? :D